Jeśli spytacie, nawet samych siebie, co jest najtrudniejsze, większość odpowiedzi będzie brzmieć „początek”. Sama jeszcze kilka miesięcy temu tak właśnie bym odpowiedziała. Tak trudno zrobić ten pierwszy krok, podjąć decyzję, wyciągnąć rękę, zacząć.
Gdzieś w międzyczasie zmieniłam zdanie. Kolekcjonuję początki, zbieram otwarcia. Kusi mnie nowe. Trudniejsze są powroty.
Gdy coś zaczynasz, jedyne oczekiwania, które masz przed sobą, są Twoje. Jedyną osobą, którą możesz rozczarować, jesteś Ty. Najgorsze, co może Cię spotkać, to porażka. W najgorszym wypadku po prostu się nie uda. Może nawet nauczysz się czegoś nowego, coś wyniknie z niedokończonego projektu.
Ale, gdy masz przed sobą powrót, gdy masz za sobą serię rozczarowań, niedotrzymanych obietnic i coraz więcej zmarnowanego czasu? Powrót jest najbardziej przerażającym przedsięwzięciem jakie znam.
Obiecywałam reaktywację bloga regularnie raz w miesiącu. Sobie samej nawet częściej. Czas najwyższy coś z tym zrobić.
Wracamy więc ostrożnie i po cichu. Bez fanfar i werbli. Bez fajerwerków. Z pyrami z gzikiem.
A właściwie to z bulwą.
Skąd wzięła się bulwa?
Jakieś trzy, może cztery lata temu, trójka entuzjastów otworzyła w Sosnowcu lokal o wdzięcznej nazwie „Bulwa Nać”. Lokalik niewielki, serwował jedynie pieczone ziemniaki podawane z… hummusem, sosem kurkowym, szarpaną wieprzowiną, gzikiem i co komu do głowy przyszło. Najlepsze ziemniaki świata.
Aktualnie Bulwa ma nowe właścicielki i mają one trochę mniej entuzjastyczne podejście do ziemniaków niż poprzedni właściciele, ale i tak jest to jedno z lepszych miejsc do zjedzenia „na mieście”. Szczególnie dla wege, bo nowe właścicielki wprowadziły m.in. sos bolognese z granulatem sojowym. Choć, uwaga sentymentalna nuta, nic nie przebije hummusu buraczkowego. (westchnienie)
I jest bulwa, moim zdaniem, najlepszym przykładem na to jak pokochać Jarzynę. Bo nie znam człowieka, który odmówi pieczonego ziemniaka z dodatkami.
Ja proponuję z sosem pieczarkowym na bazie pasty pho, ale to jedynie zależy od Waszej fantazji. Smażony kurczak i sos jogurtowy. Tofu i sałata. Hummus albo gzik. Mozarella i pomidory. Cokolwiek i wszystko.
Najważniejsza jest tu bulwa.
Zajmie nam to sporo czasu, bo nie można poganiać ziemniaków. Będą gotowe, gdy będą gotowe i ani sekundy wcześniej. 🙂 I właściwie to my, po wstawieniu ziemniaków do piekarnika, to możemy uciąć sobie drzemeczkę albo poczytać albo obejrzeć odcinek czegoś. Nie polecam wyjścia na spacer, bo wiecie, piekarnik.
Ziemniaki polecam te z czerwoną skórką. Z całej masy prób i eksperymentów te sprawdziły mi się najlepiej. Dobrze też, by były raczej większe, tak wielkości naszej zaciśniętej pięści. Wtedy dwie bulwy to może być od „w sam raz” do „troszku za dużo”.
Zapraszam na bulwę. Z sosem.
Składniki (na 2 porcje):
4 ziemniaki (wielkości naszej zaciśniętej pięści)
oliwa z oliwek
folia aluminiowa
sól
do podania:
płatki drożdżowe
olej z pestek dyni
kiełki
prażone nasiona (dynia, słonecznik)
sos:
30 dag pieczarek
2 nieduże cebule
1 łyżeczka pasty pho
sól
pieprz
szklanka mleka kokosowego
Przygotowanie:
- Piekarnik rozgrzewamy do 220C (430F)
- Ziemniaki myjemy – nie obieramy, chyba że są naprawdę brzydkie – i osuszamy ręcznikiem.
- Smarujemy oliwą i solą i po dwa ziemniaki zawijamy szczelnie w folię.
- Wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy przez godzinę.
- W międzyczasie przygotowujemy sos.
- Pieczarki myjemy i kroimy. Obieramy cebulę i kroimy w piórka.
- W garnku rozgrzewamy łyżkę oliwy i dodajemy pastę pho. Mieszamy, by się nie przypaliła.
- Po ok. minucie dodajemy cebulę i smażymy do zeszklenia.
- Dodajemy pieczarki, sól oraz pieprz. Smażymy aż pieczarki wypuszczą wodę.
- Odparowujemy i dodajemy mleko kokosowe. Jeśli sos jest za rzadki to zagęszczamy odrobiną mąki rozprowadzoną z zimną wodą.
- Zestawiamy z palnika.
- Ziemniaki układamy na talerzach.
- Ostrym nożem głęboko nacinamy ziemniaki w połowie. Nie przecinamy do końca.
- Skrapiamy olejem dyniowym i posypujemy płatkami drożdżowymi (nie weganie mogą użyć masła i parmezanu).
Polewamy sosem, posypujemy kiełkami oraz/lub prażonymi nasionami.
Smacznego!
SzkatulkaCook
Dobrze, że wróciłaś.
Super to wygląda i pewnie super smakuje.
Pokusiłabyś się kochana na ten humus z buraczków? To musi być pyszota dopiero ❤
Pozdrawiam serdecznie
Blue Raven
Dziękuję! Fajnie jest wrócić. Obym została 😉
Hummus mam planach, również buraczkowy 🙂
mojewypiekiinietylko
Najpierw fanfary – witaj Blue, witaj Agnieszko… Brakowało mi Twoich wpisów, bo muszę uczciwie przyznać, że Krucza Kuchnia była jednym z bardzo niewielu blogów, z których wpisy zawsze czytałam „od deski do deski”. Cieszę się, że już z czasu przeszłego mogę przejść do teraźniejszości, więc nie była, a jest… i niech tak zostanie.
Bulwa nać prezentuje się bardzo wyjściowo. Potrawa jak skromna, tak wyjątkowa. Zresztą Ty zawsze starasz się wydobyć coś z niczego.
Pozdrawiam i czekam na więcej. 🙂
Blue Raven
Dziękuję!
Jest mi naprawdę bardzo miło (nadzwyczajnie się cieszę i skaczę po materacu. Razem z kotami.), że wróciłam i że są tu wciąż ludzie, którzy na ten powrót czekali.
mojewypiekiinietylko
Następnym razem zanim „zahibernujesz”, przypomnij sobie te słowa „… że są tu wciąż ludzie, którzy na ten powrót czekali.” 🙂
Blue Raven
Postaram się! 🙂
ango
Jak dlugo pieczesz ziemniaki?
Blue Raven
Odpowiedź pada w poście: „Wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy przez godzinę.”