Pomimo mojej niechęci do cebuli (łzy, ból i cierpienie), ja cebulę zwyczajnie uwielbiam. Zupy, sosy, cebula duszona, cebula surowa – zwyczajnie lubię.
Zresztą, na terenach Polski cebula jest warzywem bardzo popularnym i jej przygotowanie stało się chyba sportem narodowym, sądząc po ilości przepisów z cebulą.
Przeglądałam ostatnio notesy rodzinne (szukałam przepisów na Wielkanoc, które mogłabym zweganizować. Straszna rzecz, bo Wielkanoc to głównie jajka w każdej możliwej postaci.) i natknęłam się tam na przepis na sos cebulowy z długo gotowanej cebuli. Drugim przepisem, który mnie zaciekawił była cebula duszona w Guinessie.
Długo nosiłam się z tymi przepisami. Nie chciałam robić obu, ale też podobaly mi się oba. Myślałam, planowałam, zastanawiałam się.
I pewnego dnia spojrzałam na czerstwiejący chleb (mało chleba jemy, więc się zdarza czerstwienie), postanowiłam zrobić paluszki chlebowe i do tego guacamole. A potem nie kupiłam awokado, bo przecież CEBULA!
I tak powstała idea dipu cebulowego.
Problemem jest Guiness, a dokładniej fakt, że Guiness nie jest wegański, a nawet nie wegetariański, bo w procesie filtrowania piwa stosowany jest karuk rybi (klej produkowany z suszonych pęcherzy rybich). Owszem, firma zapowiada rezygnację ze składników zwierzęcych i co rusz pojawiają się nowe doniesienia o dostosowaniu receptury czy linii produkcyjnej. Jednak wegański Guiness jeszcze się musi na półkach pojawić.
Wiele lokalnych browarów produkuje wegańskie piwa typu stout. Nie podam Wam nazw, bo piwa craftowe są zwyczajnie lokalne i coś, co dostępne jest u mnie, w Sosnowcu, w Krakowie nie pojawi się w ogóle.
Na szczęście, z pomocą przychodzą strony takie jak Barnivore, gdzie można wyszukać interesujący nas napój. Można też wyszukać w Google lub, jak ja, dzwonić na infolinię (nie polecam, to dość męcząca forma kontaktu) lub pisać maile do producenta.
W czasach, gdy dostęp do internetu jest natychmiastowy, wyszukanie informacji o piwie nie jest problemem.
Szukajcie piwa o mocnym kawowym smaku.
I kolejny problem z dipem cebulowym. Smak.
Smak jest bardzo specyficzny – słodycz cebuli i mocny posmak kawy i piwa, jednocześnie gorzki i słodki. Może okazać się, że dip nie będzie smakował większości z Was. Jednak, jak dla mnie, idealnie komponuje się z paluszkami chlebowymi (szczególnie z chleba żytniego), selerem naciowym i marchewką.
Jak zawsze, polecam do wypróbowania. Smacznego!
Składniki:
3 cebule
2 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżka cukru brązowego
1 łyżeczka soli
0,5 szklanki (ok. 125 ml) piwa typu stout
1 kostka (180 g) tofu naturalnego
300 ml mleka kokosowego
1 łyżeczka sosu sojowego
1 łyżeczka świeżego imbiru
1 łyżeczka świeżego czosnku (1 – 2 ząbki czosnku)
1 łyżeczka mielonej gorczycy
1 łyżeczka czarnego pieprzu
0,5 łyżeczki asafetydy
Wykonanie:
- Cebule obieramy, kroimy na ćwiartki.
- Wkładamy do garnka i dodajemy: piwo, oliwę z oliwek, cukier oraz sól. Gotujemy na bardzo małym ogniu (lub w wolnowarze) ok. 8 godzin. (Wybieramy garnek z bardzo szczelną pokrywką, bo przez te 8 godzin będziemy bardzo dokładnie czuć gotującą się cebulę)
- Miksujemy tofu z mlekiem kokosowym i wraz z przyprawami dodajemy do cebuli.
- Całość gotujemy ok. 2h.
- Miksujemy i ewentualnie doprawiamy solą lub/i pieprzem.
Smacznego!