Mam dla Was dziś sałatkę jesienną. Tak, znowu mam dla Was sałatkę.
Zastanawiałam się nad sałatką, która uzupełni świąteczny obiad, może niekoniecznie myślę już o Bożym Narodzeniu, ale spotkanie rodzinne z okazji 1-go listopada? Czemu nie.
I choć nie stanowi dla mnie problemu zrobienie dwóch dań głównych, to chciałam sałatkę, która pasować będzie zarówno do dania mięsnego jak i wege.
Nie chcę też nadużywać składników trudno dostępnych i egzotycznych, bo wśród gości znajdą się zarówno dzieci, jak i tradycjonaliści kulinarni. A uwierzcie mi, pogodzenie oczekiwań gości (w końcu jeść będą u blogerki kulinarnej!) i ich wyobrażeń z tym, co tak naprawdę odważą się zjeść, to jednak straszna praca.
Postawiłam na połączenie słodkich warzyw i owoców z wytrawnym dressingiem.
I tak mamy smażone słodkie gruszki, pieczone, równie słodkie buraczki, dużo zieleniny (sałaty, liście botwiny, szpinak) i prosty czosnkowo-miodowy dressing.
Na zdjęciach zauważycie, że do sałatki użyłam buraczków z botwiny, co jest fajnym rozwiązaniem, gdy robimy dwie porcje 🙂 Jednak przy przygotowaniu właściwego obiadu, do sałatki powędrują zwykłe buraki. Poszukam jak najdrobniejszych, ale zdecydowanie kupować będę „na kilogramy”, a nie na pęczki.
Co do gruszek. Użyłam odmiany „Bojniczanka”, to dość duże gruszki o jasnokremowym, słodko-kwaśnym miąższu. Wyjątkowo udało mi się kupić drobne bojniczanki, ale to raczej nietypowe dla tej odmiany.
Do smażenia najlepsze będą odmiany o twardym miąższu i cienkiej skórce – Williams, Lukasówka. Jeśli do smażenia obierzemy gruszki ze skórki – rozpadną się. Dlatego odradzam Klapsę – skórka jest zbyt twarda do naszych celów.
Dla niewegan proponuję ser z niebieską pleśnią jako jeden z dodatków.
Dla wszystkich prażone orzechy.
Sałatka jest efektowna, ale o raczej tradycyjnym smaku, nada się zarówno do dań mięsnych, jak i wege. Smacznego 🙂
Składniki (na 2 porcje)
2 nieduże gruszki
buraczki z 2 pęczków botwiny lub 4 małe buraki
kilka garści zieleniny – mieszanka sałat, liście botwiny, szpinak, jarmuż
kilka prażonych orzechów włoskich
2 łyżki pestek słonecznika
olej ryżowy (do smażenia)
wersja dla niewegan – kawałek sera z niebieską pleśnią
dressing:
2 – 3 ząbki czosnku
2 łyżki oleju z awokado (dobrej jakości oliwy z oliwek lub inngeo dobrego oleju)
2 łyżki syropu klonowego (miodu)
szczypta soli
0,5 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
Wykonanie:
- Przygotowujemy dressing – czosnek obieramy, drobno siekamy, przekładamy do słoiczka. Dodajemy resztę składników, dokładnie mieszamy.
- Buraki myjemy, lekko nacieramy olejem, zawijamy w folię aluminiową. Pieczemy ok. 40 minut w piekarniku rozgrzanym do 220C (425F). – Można zrobić to dzień wcześniej i przechować buraki w lodówce.
- Orzechy włoskie i słonecznik prażymy na patelni.
- Gruszki myjemy, dzielimy na ćwiartki, usuwamy gniazda nasienne, kroimy każdą ćwiartkę na 3 części.
- Na patelni rozgrzewamy olej.
- Na rozgrzanym oleju układamy cząstki gruszek i smażymy do zbrązowienia.
- Sałaty szarpiemy na drobniejsze kawałki. Przekładamy do dużej miski.
- Dodajemy łyżkę, dwie dressingu, mieszamy.
- Dodajemy pokrojone buraki.
- Dodajemy połowę pozostałego dressingu i mieszamy.
- Dodajemy smażone gruszki, prażone orzechy (i, jeśli stosujemy, pokruszony ser), polewamy resztą dressingu.
Smacznego 🙂
Jaka kolorowa i ciekawa 🙂 Nigdy nie smażyłam gruszki 🙂
Ja też nie 🙂 Ale znajoma podrzuciła coś, co nazywało się „frytki z jabłek”, co właściwie było smażonymi jabłkami podanymi z bitą śmietaną. I… wyewoluowało w smażone gruszki. Polecam, bo nawet same ze sobą są przepyszne.