Wczorajszy dzień był okropny. Dopadła mnie depresja jednodniowa, całkowita niechęć do czegokolwiek i kogokolwiek. Głupia wymówka, ale jest to przyczyna, dla której post pojawia się dziś.
Pesto jest przepyszną, zdrowszą alternatywą dla masła. Do kanapek, makaronu, mięs czy ryb. Właściwie nadaje się do wszystkiego.
Oryginalne przepisy na pesto zalecają orzeszki piniowe. Jednak w Polsce trudno je dostać, są drogie i dość często nieświeże. Ale z powodzeniem możemy je zastąpić orzechami laskowymi, a nawet słonecznikiem. Chociaż ja osobiście wolę bogatszy, intensywniejszy smak orzechów laskowych.
pół szklanki orzechów laskowych
2 szklanki mocno upchanej rukoli
1 ząbek czosnku
pół szklanki twardego sera żółtego – u mnie Old Poland
2 – 3 łyżki oliwy orzechowej
sól morska
pieprz z czarnuszką
dla wzbogacenia można dodać ziarna szałwii hiszpańskiej (chia) lub siemienia lnianego – około łyżeczki
- Orzechy wykładamy na mocno nagrzaną patelnię (bez tłuszczu) i prażymy do czasu aż brązowa skórka zewnętrzna zacznie pękać. Odkładamy do przestygnięcia.
- Rukolę, prażone orzechy, ser, czosnek i oliwę wkładamy do blendera i miksujemy. Jeśli pesto będzie zbyt gęste – dolewamy oliwy. jeśli zbyt lejące – dodajemy rukoli.
- Gotowe pesto doprawiamy solą i pieprzem.
- Przekładamy do słoiczka, skrapiamy po wierzchu oliwą i przechowujemy w lodówce.
Smacznego!
Nigdy jeszcze nie jadłam takiego pesto – brzmi pyysznie 😉
Naprawdę polecam 🙂 (I postaram się poprawić wyświetlanie linków w komentarzach, przepraszam za te krzaczki… – poprawione :))